Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2022

Translator

Wrzesień i październik 1939 w Polsce i Ukrainie

Nim kolejne pokolenie Szopów zostało zmuszone do „zejścia do podziemia” – najstarszy z nich trafił do regularnego Wojska Polskiego. We wrześniu 1939r. Jerzy miał już 21 lat i służył w „Karpatczykach” (w skład ich charakterystycznego umundurowania wchodziła m.in. peleryna i kapelusz z piórkiem). W pierwszych dniach wojny jego oddział przesuwał się w kierunku zachodnim i wtedy Jerzy zajrzał do rodzinnego domu. Nie zabawił tu długo – po kilku godzinach Stanisław, młodszy brat, odwiózł go rowerem do Imbramowic. Szóstego września wiadomo już było, że polska armia wycofuje się w kierunku wschodnim, a pomiędzy młodymi rozeszła się wieść o tym, że harcerze, którzy zdołają dotrzeć do Pińczowa, zostaną tam wyposażeni w broń i będą mogli walczyć za Ojczyznę. Stach i Michał Szopowie oraz ich kolega z Imbramowic (wszyscy byli harcerzami) postanowili tam dotrzeć... Jan Szopa najstarszemu z nich, Stachowi, wręczył swój cenny zegarek kieszonkowy oraz pieniądze; zostali też wyposażeni w rowery

Wspomnienie o Stanisławie Szopie

29 sierpnia 2012 roku zmarł Stanisław Szopa, mój Ojciec. Był z pokolenia Kolumbów - rocznik 20, pokolenia, które postawione wobec najtrudniejszych wyborów, musiało wykazać się największym hartem ducha i znaleźć siłę i determinację, by walczyć o wartość dla nich największą - wolną Ojczyznę. Stanisław Szopa /Ewa Banaś/. W czasie wojny żołnierz Armii Krajowej, po wojnie aresztowany i osadzony w więzieniu w Krakowie. Torturowany i bity, przyjął na siebie wszystkie oskarżenia, ratując rodzeństwo zaangażowane na równi z nim w walkę o niepodległą Polskę. Skazany na śmierć czekał kilka miesięcy na wykonanie wyroku, który w końcu władza ludowa zamieniła na dożywocie. Został umieszczony w więzieniu, we Wronkach, wraz z innymi więźniami politycznymi. Wielokroć powtarzał, że w tym czasie „siedzenie w więzieniu" było zaszczytem, bo przebywał w najlepszym towarzystwie (jego współwięźniem był np. znany lotnik Stanisław Skalski). Mówił tak, mimo tego, iż jako więzień polityczny doświadczał najgor

BULOVA

Wyciągnął rękę i pokazał czerwoną książeczkę. Na spoconym ze strachu nadgarstku błysnęła srebrna Bulova . - Oto moja legitymacja partyjna członka KPCz*. Mam nadzieję, że towarzysze rozumiecie, że nie możecie dłużej więzić mojej żony. Jest obywatelką Socjalistycznej Republiki Czechosłowackiej i nie podlega polskiej jurysdykcji. Skacowany po nocnej popijawie ubek, kierownik miejscowego Urzędu Bezpieczeństwa w Olkuszu, wiedział już od jakiegoś czasu, że dalsze przetrzymywanie Danuty nie ma większego sensu. Te kilka tygodni przesłuchań było męczące dla obu stron. Bicie pięknej i inteligentnej dziewczyny nie dawało zwykłej satysfakcji. Powtarzała w kółko swoją śpiewkę i nie powiedziała nic obciążającego swoich braci. Wszyscy byli zagrożeni karą śmierci za ukrywanie skrzyni z bronią i współpracę z WIN**. Cała organizacja była już wtedy niemal w całości zinfiltrowana przez czerwonych, a Komenda Stacha została wręcz założona przez ubecką wtykę***. Dowodów nie brakowało, ale ta szelma mogła n

Legioniści Piłsudskiego i Hallera /kryzys przysięgowy/

Do 2 Brygady wstępowali synowie chłopów, mieszczan i księża na kapelanów. Brygada tworzyła się z ludzi wierzących i praktykujących. W 1914 roku Legioniści brali udział w walkach w Karpatach. Mam fotografie generała Hallera, razem z dowódcą 5 szwadronu 2 Brygady Wojsk Polskich, Władysławem Spychalskim ( red.: niestety zaginione ). W tych walkach brał też udział mój brat, Józef Seweryn z 6 szwadronu 2 Brygady. Wraz z pięcioma kolegami był wyznaczony na nocne czaty, ale w nocy zachorował na tyfus i nie mógł iść. Poszło tylko pięciu żołnierzy, a w nocy zostali otoczeni przez Rosjan i zabrani do niewoli. Brat ciężko przechodził tyfus i nie pisał do domu. Rodzice martwili się, że zginął w walkach karpackich. Kawalerzysta wśród Sewerynów (ok. 1917). W 1915 roku, po zakończeniu zasiewów wiosennych Janek postanowił jeszcze raz spróbować wstąpić do Legionów i razem z wychowankiem, Franusiem Półtorakiem, pojechali do punktu mobilizacyjnego. Został przyjęty z żylakami, na swoją własną odpowiedzia

Chleba naszego powszedniego...

(Po przeprowadzce do Szreniawy, w roku 1904) Ojciec zmienił też metody uprawy ziemi. Kupił nowy pług do głębszej orki. Zaprowadził nowy płodozmian i zmieniał nasiona zbóż do siewu. Kiedy po raz pierwszy zasiał żyto kupione we dworze w Przybysławicach – urosło dwa razy większe od tego, które przywiózł z Porąbki. O ile pamiętam, to żyto z Przybysławic miało nazwę Petkus ( w latach 70-tych pracowałem w NRD, w magazynie zbożowym i tam mechaniczne wialnie nosiły znak firmowy „PETKUS” - red. WB). To żyto nie dało się już żąć sierpem. Przyszła „moda” na kosę. Kłosy w tym życie były długie i niektóre ucinały się przy koszeniu. Po sprzątnięciu żyta z pola chodziłam z bratem Franciszkiem i zbieraliśmy te poucinane kłosy do koszyków. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zebraliśmy kłosy, Mama wymłóciła je kijanką na płachcie, a po oczyszczeniu namierzyła całą ćwierć ziarna, które zaraz zmełła na żarnach i upiekła chleb. Dotychczas zżęte sierpem żyto wiązano w snopki, zatem „nowe żyto” po skoszen

Księże sprawy i sprawki /2/

Na początku 1905 roku parafianie wybrali ze światlejszych spośród siebie Komitet Kościelny, który zajął się sprawami kościoła. Wyznaczyli delegację i wysłali do Kurii Biskupiej prośbę o zmianę proboszcza i o zezwolenie na budowę nowego kościoła. Wyznaczyli daninę pieniężną na każdą morgę, która znajduje się w zasięgu parafii. Ponadto zobowiązali parafian do pomocy przy budowie, pieszo i konno, łącznie ze zwózką materiałów na budowę. W grudniu przyjechał nowy, młody proboszcz, ksiądz Tomasik. Parafianie przywieźli go z jakiejś odległej parafii i uroczyście, z krzyżem i chorągwiami, wprowadzili do kościoła. Wczesną wiosną 1905 roku drewniany kościółek rozebrali. Architekt narysował plan fundamentów i jeszcze przed siewami doły pod fundament zostały wykopane. Były tak głębokie, że nasz cały dom można by w nich schować! Budowa kościoła szła szybko i sprawnie. Ksiądz Tomasik okazał się bardzo dobrym i energicznym organizatorem. Ponadto był dobrym i rozumnym człowiekiem. Po rozebraniu star

Księże sprawy i sprawki /1/

Do opisanych wcześniej problemów finansowych naszej rodziny doszło nowe obciążenie – w parafii rozpoczęto budowę nowego kościoła. Parafia była duża, należało do niej czternaście wsi – kościół był mały, drewniany, ubogi... Proboszczem był ksiądz Biechoński, który nie dbał o kościół i parafię. Kiedy dziedzic Zdanowski sprzedawał swój majątek, ksiądz Biechoński zakupił od niego sześćdziesiąt mórg ziemi, z dworem, sadem i wszystkimi budynkami, które należały do majątku, także z inwentarzem. Zajmował się tym gospodarstwem, a nie kościołem. Do tego opowiadano, że w majątku przetrzymuje jedną panią, która uciekła od męża i zamieszkała z księdzem.

Wielkanoc i wiosna 1903

Wiosna 1903 roku zaczęła się wcześnie. Rodzice posiali wszystko jeszcze przed Wielkanocą i nawet zasadzili wczesne ziemniaki. Święta Wielkanocne rozpoczęły się w sam dzień świętego Marka Apostoła, 25 kwietnia. Wielkanoc /Wojciech Banaszak, 2017/ Tydzień wcześniej obchodzono Palmową Niedzielę - uroczyście święcili palmy. Ojciec, rano, przed pójściem do kościoła, robił palmy dla siebie i mojego brata, Józefa. Na pręcie około metra długości układał wierzbowe bazie i gałązki jałowca. Zgodnie z tradycją gałązki jednej palmy mocno owijał kupionym na jarmarku rzemiennym batem, aby i on został poświęcony. Drugą palmę okręcał batem z konopi, który wykonał samodzielnie. Najpierw ucinał różnej długości nici z konopi, a następnie splatał je w ścisły warkoczyk, na którego końcu robił węzeł. Potem ten konopny warkoczyk naprężał i nacierał gałką rozgrzanego wosku (dla nadania sztywności) i "maglował" ręką na desce, aby nadać mu kształt okrągły. Na grubszym końcu bata wiązał trzy węzły. Ba