Nie pamiętam już, dlaczego moja babcia, Anna z Sewerynów Szopowa, twierdziła, że ktoś z jej przodków pochodził od Szkotów. Z biegiem lat nie pamiętam nawet, czy ten intrygujący szczegół rodzinnej genealogii usłyszałem z jej ust - a może od kogoś innego? W mojej imaginacji szkocki wątek genealogiczny jest związany z nazwiskiem Cader. Niedawno Grzegorz Szymajdai zapytał mnie, czy mam coś na potwierdzenie tej rodzinnej legendy - i wtedy okazało się, że… mam tylko niejasne wspomnienie. Ale od czego jest Internet?
Porąbka /fot. Karina Stempel/ |
Pamięć to zwodnicze narzędzie, natomiast Internet może służyć skuteczną pomocą, jeśli umie się przesiewać zawarte w Sieci informacje. Często okazuje się, że nawet jeśli prawdy nie uda się wyjaśnić przy jego pomocy, to można dowiedzieć się rzeczy nie tylko ciekawych, lecz wręcz sensacyjnych. W przypadku Cadrów dokopałem się do zaskakujących przeciętnego śmiertelnika informacji wiążących imię i nazwisko Cader nawet z Pomorzem Zachodnim i Szczecinem. Dla mnie, który ładnych kilka lat bawił się historią zdobytego w 1945 roku dla Polski miasta, jest to wątek szczególnie frapujący. Zacznijmy jednak od korzeni, czyli od wspomnień Babci Anny.
Okładka pierwszej wersji Opowieści z Pamięci /W. Banaszak/. |
Opowieści z Pamięciii Anny z Sewerynów Szopowej zaczynają się we wsi Porąbka, skąd pochodziła:
W Porąbce urodzili się i mieszkali moi Rodzice – Wawrzyniec, nazwiskiem Seweryn i Katarzyna, z domu Galicka. Mieszkali razem z rodzicami Ojca, a moimi Dziadkami - Andrzejem (też urodzonym w Porąbce) i Agnieszką, z domu Cader (urodziła się we wsi Glanów, w parafii Imbramowice). /.../
Dziadek Andrzej nie umiał czytać. Na całą Porąbkę tylko moja Babka Agnieszka, matka mojego Ojca, umiała czytać i Ona uczyła czytać dzieci ze wsi - przychodziły się uczyć same dziewczynki, bo właśnie wtedy przyszła moda na książeczki do nabożeństwa, które „agenci” roznosili po wsiach. Książeczki te były różnej ceny i wielkości. Matki posyłały do Babki swoje córki, żeby mogły z taką książeczką pójść do kościoła. Moja Mama także była Jej uczennicą.
Do nauki czytania nie było żadnych podręczników. Babka miała jakąś bardzo starą, malutką książeczkę (zwaną groszówką) i z niej uczyła. /.../
Grunta należące do wsi Porąbka były bardzo zróżnicowane. Tam, gdzie mieszkali rodzice Mamy, w stronę południową było duże wzniesienie, od 8 do 10 metrów w górę, a pole dochodziło do Glanowa, ziemia była równa i urodzajna. Na tym wzniesieniu mieli swoje gospodarstwa Galiccy (rodzice Mamy), a także Domagałowie, Serwatkowie, Kubiki. Za nimi, na okroju wsi od strony Glanowa, były już tylko zabudowania folwarczne. W owym czasie z dworu nie było już śladu - wśród kilku drzew stała tylko duża, murowana z kamienia owczarnia i czworaki, wszystkie w ruinie.
Jak widać Agnieszka z domu Cader Sewerynowa nie była „pospolitą” wieśniaczką, lecz chłopką umiejącą czytać, a do tego czuła potrzebę przekazywania tej wiedzy innym członkom swojej społeczności. W końcu XIX wieku taka umiejętność i postawa w tym środowisku wcale nie były częste, choć na szczęście nie były tak potępiane, jak sto lat wcześniej. Co prawda po Powstaniu Styczniowym także w zaborze rosyjskim (a do niego należały okolice Porąbki) zaczęto wprowadzać szkolnictwo podstawowe, ale nadal nie wszyscy z niego mogli korzystać, a dziewczynki tym mniej. Nawet w wolnej Polsce, po 1918 roku, do szkół powszechnych uczęszczało tylko dwie trzecie dzieci wiejskich, a dziewczynek znacznie mniejiii. W tym kontekście umiejętności i postawa Agnieszki zd. Cader oraz jej brata nabierają szczególnego znaczenia. Jej wnuczka tak wspominała tego krewniaka:
Drugi brat Babki Agnieszki, Jakub Cader, był z zawodu szewcem. Chodził od wsi do wsi, reperował mieszkańcom buty i szył nowe oraz uczył dzieci czytać i pisać. Między innymi mieszkał i pracował we wsi Zagórowa, gdzie mieszkałam po wyjściu za mąż. Tam spotykałam ludzi, którzy mówili, że właśnie on uczył ich czytać i pisać. Jeden z nich opowiadał, że nie miał butów i dlatego nie mógł chodzić na naukę: to Cader uszył mi buty i nauczyłem się czytać.
Jego żona nie uznawała tej misji i takiego poświęcenia się dla Polski i bliźnich. Zmarł z wycieńczenia i utrudzenia. Mieli jednego syna...
Akta parafii Imbramowice mówią, że Jakub Cader, s. Marcina i Marianny zd. Gajda, urodził się w 1849r., a zmarł w 1892r. w Glanowie, gdzie też się rodził. Przyszedł na świat niecały rok po zdławieniu rewolt Wiosny Ludów i był świadkiem likwidacji pańszczyzny w Królestwie Kongresowym oraz ogólnej poprawy doli polskich chłopów. Można twierdzić, że miał w tym swój własny udział.
Akta parafii Poręba Górna informują, że żona Jakuba Cadra, Marianna zd. Zaręba, najpierw była żoną Wojciecha Słomskiego (ślub 1857r.), a następnie Jakuba Cadra (ślub 1875r.). Pierwszym synem Marianny był Jan Słomski (ur. 1860r.), natomiast z Jakubem miała syna Józefa Wojciecha Cadra (ur. 1877r.). Losy kolejnego Józefa z rodu Cadrów sugerują, że „przypisana” im była aktywność i zachowania nietypowe dla osiadłych ludzi wsi:
Józef, gdy dorósł, znalazł pracę w Dąbrowie Górniczej i tam założył rodzinę. Dużo czytał, zapisał się do PPS i głosił hasła demokratyczne. Gdy powstała sekta Mariawitów, też był jej wielbicielem. Często przyjeżdżał z żoną i z dziećmi do moich Rodziców. Widać było, że im się dobrze powodzi.
Jednak jemu stale coś się „roiło” w głowie. Dowiedział się, że w Rosji potrzeba robotników i że dobrze płacą. Wyjechał z całą rodziną, znalazł pracę i osiedlił się nad samym Morzem Czarnym. Żyli tam bardzo dobrze i dostatnio. Mieli duży dom z kawałkiem ziemi na uprawę warzyw. Kąpali się w morzu i jedli świeże ryby. Było tam ciepło i „w ogóle wspaniały klimat”. Wojny, która wybuchła w 1914 roku, wcale nie odczuli.
Jednak przyszła rewolucja - zostali ze wszystkiego obrabowani, żyli w wielkim niedostatku. W tym czasie powstała Polska, więc postanowili wrócić. Dwa tygodnie jechali do polskiej granicy. Ich najstarsza córka wyszła za mąż za Rosjanina i została w Rosji. Druga, siedmioletnia, zmarła w drodze powrotnej. Do Polski przyjechali tylko z trójką - dwie córki i syn.
W ostatecznym rozrachunku okazało się, że ten Cader nie tylko zmieniał miejsce do życia, ale też przyjął poglądy polityczne dalekie od typowych dla polskich mieszkańców wsi – „wyznawał” i nawet „stosował” idee komunistyczne. Nie można jednak wykluczyć, że jego zachowania miały uzasadnienie wynikające z niejasnych i nieudokumentowanych rozliczeń wewnątrzrodzinnych:
Z dostaniem pracy miał trudności. Był już innym człowiekiem, zupełnie odmienionym. Przesiąkł rosyjskim komunizmem. Uważał, że jeżeli ktoś coś posiada, to z jego krzywdą i musi się z nim podzielić. Jego zasadą było „co twoje, to i moje - ale mojego nie waż się tykać". Wszystkich krytykował i wszystkim zazdrościł. Stale mówił, że chce napisać książkę, żeby przez napisanie książki dostać się do związku literatów. /.../
Do Rodziców często przyjeżdżał z „torebeczkami”. Wyznawał taką, swoją własną, filozofię:
- Ziemia jest dla wszystkich. Zboże samo rośnie, też powinno być dla wszystkich.
Mąkę, kaszę czy też nabiał, które dostawał od Rodziców, brał z przekonaniem, że mu się to słusznie należy. Rodzice nie mieli względem niego żadnych zobowiązań, dawali mu to przez pamięć i szacunek dla jego ojca, a on to wykorzystywał. Był zupełnym przeciwieństwem swojego ojca – jego ojciec z siebie dawał, a syn chciał tylko brać.
Kiedy Rodzice przekazali swoje gospodarstwo synom, to przeniósł się z „torebeczkami” do Zagórowej, gdzie mieszkałam. Twierdził, że moja Mama, kiedy jeszcze była młoda i potrzebne jej były pieniądze na spłatę siostry męża, pożyczyła od niego pieniądze, żeby spłacić siostrę w terminie. Mama oddała tę pożyczkę, ale ja stale miałam przypominane, jakie to mam względem niego obowiązki.
Józef Cader po powrocie z Rosji okazał się skory do „pasożytowania” na krewnych albo też w czasach powojennego kryzysu i nędzy „komunizowaniem” oraz „żądaniem zwrotu pożyczki” uzasadniał swoje starania na rzecz najbliższych. Co jest prawdą? Może podpowiedzią jest przekazana informacja o jego przyrodnim bracie o nazwisku Słomski, który „wżenił się” szczęśliwie w gospodarstwo żony. Według mojej babci:
Był człowiekiem skromnym, otwartym i postępowym. Wprowadzał w swoim gospodarstwie różne eksperymenty. Swoje dzieci kształcił…
Jak widać, niezależnie od poglądów politycznych i sytuacji majątkowej „wszyscy” Cadrowie jawią się jako ludzie przedsiębiorczy i skłonni do uczestnictwa w edukacji, są otwarci na postęp i zmiany. To wcale nie tak pospolite cechy. Skąd mogły się wziąć?
Cechy „odstawania” od „średniej otoczenia” często mają ludzie słabiej zakorzenieni w środowisku. Historia ludzkości dowodzi, że motorem postępu często są „obcy” – migranci i przybysze. To oczywiste, że tylko ludzie przemieszczający się z miejsca na miejsce mogą posiąść i przenieść umiejętności i wiedzę nieznane w stałym miejscu pobytu. Najczęściej byli to kupcy zbierający i przenoszący nie tylko produkty materialne, ale także plotki i bardziej wartościową wiedzę oaz idee. Nieco mniejszą dynamikę „intelektualną” mieli rzemieślnicy, ale ta grupa społeczno – zawodowa i tak częściej od chłopów zmieniała miejsce pracy i pobytu. Mistrz snycerski Wit Stwosz z Norymbergi nie był wyjątkiem. W średniowieczu czeladnicy pragnący awansować na mistrza mieli wręcz obowiązek praktyki w innym mieście, a wielu z nich było „wędrownymi czeladnikami”. Józef Cader jako wędrowny szewc nie jest żadnym wyjątkiem. Czy mógł mieć szkockich przodków?
Migranci ze Szkocji znani są w Polsce już od średniowiecza. Najbardziej znani ich przedstawiciele byli kupcami osiadłymi w Gdańsku, a ich przodkowie stopniowo „przenikali” w głąb Rzeczpospolitej, czasem zdobywając wysokie pozycje społeczne, lokując się nawet w elitach władzy. Niejedynym przykładem jest Aleksander Chalmers z Dyce, który w XVII w. czterokrotnie pełnił funkcję prezydenta Warszawy. Oczywiście nie wszystkim migrującym do Polski Szkotom wiodło się tak dobrze. Część z nich stawała się najemnymi żołnierzami (przykładem nieco zagmatwanym jest Ketling znany z Trylogii Sienkiewicza) i marynarzami. Ich przedstawicielem może być James Murray, który walnie przyczynił się do polskiego zwycięstwa pod Oliwą. Co prawda w kolejnych latach Polska i jej obywatele niezbyt dobrze potraktowali tych przybyszów, ale to i tak nie zahamowało napływu szkockich imigrantów do naszego kraju. Można o nich przeczytać między innymi w artykule Jak Szkoci emigrowali do Rzeczpospolitej Tomasza Boruty. Niestety, wśród nazwisk ani imion szkockich nie udało mi się znaleźć Cadra ani Cadera, nie występuje też wśród znanych klanów szkockich.
Co prawda wśród „spolszczonych” Szkotów występuje nazwisko podobne do Cader – jest to pochodzące od szkockiego Chalmers nazwisko Czamer (wspomniany wcześniej burmistrz/prezydent Warszawy). Ile jednak musiałoby się wydarzyć, aby zostało zapisane jako Cader? Czy coś takiego jest możliwe? Trudno ocenić, ale wykluczyć nie można. Moje własne nazwisko, a właściwie nazwisko mego dziadka, Edwarda Banaszaka, zostało w niemieckich dokumentach z 1918 roku zapisane jako Banaczaczik (tak zapisał je pewien niemiecki sierżant w dokumencie „wypisującym” z armii). Nawet dość współcześni nam urzędnicy potrafili przerobić nazwiska. Prawdziwą anegdotą jest autentyczna historia Polaka z Ukrainy, który urodził się jako Kazimierczak, pod okupacją radziecką został „przemianowany” na Kazimierczuka, a umarł w wolnej Polsce jako Kazimierczyk.
WojCiech
Współpraca: Grzegorz Szymajda
W części II => szerzej o pochodzeniu i znaczeniu nazwiska Cader
---------------------------------------------
iii - ...a dziewczynek znacznie mniej: O niedostatkach kształcenia dzieci można przeczytać: Ryszard Kyzioł, Jeżówka. Zarys dziejów, Olkusz 2020, str. 175 i następne.