Mąż Anny z Sewerynów, Jan Szopa, zmarł 10 lipca 1966 roku i wkrótce potem dobrze prosperujące gospodarstwo w Zagórowej zostało sprzedane, a Babcia „pomieszkiwała” u swoich dzieci – u Jerzego w Krakowie, u Basi w Kielcach... W latach siedemdziesiątych u swojego syna, Stanisława, który gospodarzył w Trzeku (wsi koło Kostrzyna Wielkopolskiego), miała własny pokój. Była tam „na emeryturze” – ale starała się „coś” robić.
Pamiętam Ją w trakcie prac w dużym ogrodzie – siwa, drobna kobieta w ciemnej chustce, w pełnym słońcu, na tle szaro-czarnej ziemi. Za nią wysokie sztachety i pożółkłe badyle – a może był to wysychający już groch lub fasola na tyczkach? Nie bardzo pamiętam, bo szybko stamtąd uciekłem, tak było gorąco.
Babcia zajmowała osobny pokój, w którym mocno pachniało ziołami. Ich pęczki suszyły się pod sufitem oraz na arkuszach papieru, porozkładanych nie tylko na parapecie, ale we wszelkich możliwych zakamarkach pokoju. Pomieszczenie było nieco mroczne, bo niedaleko za oknem rósł ogromny, stary kasztan, a kawałek dalej był wysoki mur pamiętający jeszcze niemieckie czasy tego gospodarstwa (ponoć w tym domu pojawiał się duch syna bauerów, który zginął na froncie wschodnim, a „nie wiedział”, że jego bliscy opuścili to miejsce).
W nogach łóżka Babci stał duży kufer – Babcia przechowywała w nim między innymi pawie pióro, które jej mąż, Janek, nosił przy „krakowskiej” czapce (widać je na weselnym zdjęciu). Był tam też duży karton wypisany cyrylicą – rosyjski, carski dyplom dla Iwana Szopy, za wzorowe prowadzenie gospodarstwa rolnego (nad stosownymi napisami i pieczęciami był kolorowy rysunek Kozaka, który konną żniwiarką kosił jaskrawozieloną łąkę). Dzisiaj bardzo żałuję, że ten cenny dokument zaginął i nikt z rodziny nie umie mi powiedzieć, co się z nim stało. Pozostało jednak piękne zdjęcie Anny i Jana w krakowskim stroju weselnym.
Anna i Jan Szopowie w krakowskim stroju weselnym (1913). |
Babcia na stałe zamieszkała w Szczecinie, u moich Rodziców około 1982r. – moja Mama jest Jej najmłodszym dzieckiem. Stało się tak między innymi dlatego, że w tym czasie Maciej (mój starszy brat) i ja usamodzielniliśmy się, opuściliśmy dom rodzinny (a dokładnie niewielkie mieszkanie w spółdzielczym bloku).
Babcię Szopową pamiętam jako osobę silną i zdrową, choć nieco „pokręconą” (w fizycznym znaczeniu tego słowa) – była drobna, chuda, niemal koścista, natomiast dłonie miała zniekształcone przez artretyzm – puchły Jej stawy. Wielu członków naszej rodziny zastanawia się „jak Ona tymi rękoma układała i kleiła te swoje obrazki” z kawałków kwiatów, liści i żołędzi? A jednak to robiła i bardzo chętnie obdarowywała nimi bliskich i znajomych – jeśli tylko kogoś polubiła.
Były to takie „cepeliowskie” kompozycje, ale znacznie ciekawsze od tych, które można było kupić w sklepie. Czasem przedstawiały one wazoniki z bukietami, a czasem były zupełnie abstrakcyjne. Specjalnie dla mnie Babcia wykonała coś nietypowego – wokół obrazka z Kopernikiem ułożyła „gwiazdy, planety i kometę”. Wręczyła mi to jako prezent za bardzo dobre świadectwo:
– Chciałabym, abyś starał się być mądry jak Kopernik.
Mikołaj Kopernik "Poruszył Ziemię..." /wyklejanka Anny Szopowej/. |
Oprócz Mikołaja Kopernika Babcia bardzo wysoko ceniła Tadeusza Kościuszkę – za jego patriotyzm i za to, że pozwolił chłopom walczyć o wolną Polskę, że poprowadził ich do zwycięstwa pod Racławicami, że był takim skromnym człowiekiem. Czasami, bywało, podśpiewywała znaną piosenkę powstańczą:
Bartoszu, Bartoszu,
Oj, nie trać ty nadziei,
Bóg pobłogosławi,
Ojczyznę nam zbawi...
Nie umiem ocenić, czy posiadała talent plastyczny, ale na pewno nie lubiła siedzieć bezczynnie. Niestety, po przekroczeniu dziewięćdziesięciu pięciu lat zaczęło Jej nagle ubywać sił, zaczęły Jej szwankować nogi, a potem też inne organy. Ostatnie lata spędziła w fotelu na kółkach, chociaż, kiedy były lepsze dni – podnosiła się z niego i próbowała radzić sobie sama.
Nie chciała być dla nikogo ciężarem, a kiedy w ostatnich miesiącach życia miała poważne kłopoty z podnoszeniem się z łóżka, a nawet z przyjmowaniem pokarmów – bardzo nad tym bolała. Musiało to być dla Niej naprawdę okropne, skoro Ona, osoba tak szczerze wierząca, tak mocno ufająca w Opatrzność, pewnego dnia wyszeptała mi do ucha:
- Wiesz, naprawdę chciałabym już umrzeć.
Nie umiałem Jej na to odpowiedzieć i jedyne, na co się zdobyłem, to przyjazny uścisk dłoni.
Anna Szopowa przy pracy nad wyklejanką /ok. 1990/. |
„Babcia-Prababcia”, czyli Anna Szopowa, przeżyła chyba wszystkich swoich rówieśników, a na pewno wszystkich swoich znajomych. Z okazji jubileuszu 100 lat wręczono Jej gratulacje od Prezesa ZUS oraz przyznano dodatek pielęgnacyjny – niestety, korzystała z niego niedługo, bo tylko przez kolejnych dziewięć miesięcy (zmarła 22 lutego 1995r.) – zabrakło Jej kwartału do pełnych 101 lat!
Została pochowana na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Anna Szopowa Dyplom ZUS na stulecie /1994/. |
Z podziałem dóbr doczesnych po Babci-Prabaci nie było problemów, bo w zasadzie najcenniejsze swoje dobra doczesne wcześniej przekazała rodzinie, a przede wszystkim dzieciom. Dla mnie najcenniejszym spadkiem po Niej jest PAMIĘĆ, którą zostawiła po sobie. Także dla Niej było to ważne, bo kiedy rozmawiałem z Nią o tym, co napisała w „Opowieści z pamięci” – zapytała:
- Czy myślisz, że to może się komuś przydać?
- Babciu, ja jestem pewien, że Twoje pamiętniki powinny zostać wydane jako książka. Wiele można się z nich nauczyć! Są też fajnie napisane.
- Tak sądzisz? – niełatwo się rozpromieniała, ale uśmiech zagościł na Jej twarzy. – Jeżeli to tylko będzie możliwe... Zrobisz coś w tej sprawie?
Obiecałem Jej, że postaram się, aby jak najwięcej ludzi mogło poznać to, co dla nich napisała. Bywa, że Babcia przychodzi do mnie we śnie, jakby chciała zapytać, czy „w tej sprawie” zrobię jeszcze coś więcej, niż tylko przepisanie „do komputera” i przesłanie tego rodzinie...
WojCiech
Zapraszam do pobrania i lektury -> Anna Szopowa i Wojciech Banaszak: Opowieści z Pamięci