Przejdź do głównej zawartości

Translator

Lampka alarmowa

Mieszkanie na parterze w dawnych czasach (dotyczy lat 70. XXw.) mogło być co najwyżej zabezpieczone kratami. Nie każdy jednak chce żyć z takim widokiem na świat.

Dopóki żył dziadek, a jego wnuki uczęszczały do pobliskiej szkoły podstawowej - nikt nie myślał o nadzwyczajnych zabezpieczeniach. Dziadek odszedł jednak do krainy wiecznych łowów, wnukowie podrośli i czas pozostawania mieszkania bez opieki wydłużył się znacznie. Rodzice wychodzili do pracy wczesnym rankiem i wracali późno.

Lampka alarmowa /Wojciech Banaszak 2021/.

Chłopcy zainteresowani się techniką i trochę elektrotechniką. W późnych latach 70. w sklepach zaczęły się pojawiać zabezpieczenia zwane alarmami przeciwwłamaniowymi, więc chłopcy zaczęli mieć możliwość zdobycia informacji na ten temat. Prenumerata Młodego Technika bardzo w tym pomogła.

W oknach zostały zamontowane magnetyczne przełączniki podobne do stosowanych także obecnie kontaktronów. Cieniutkie druciki wiodły do ukrytego "kontaktu" w przedpokoju i mogły uruchomić głośny dzwonek zawieszony na klatce schodowej.

Udało się też zdobyć "fabryczne" naklejki ALARM, które zostały naklejone w kącikach szyb okiennych. Nie można wykluczyć, że kilku potencjalnych włamywaczy zniechęciły do podejmowania prób kradzieży.

Nieco inaczej należało zabezpieczyć drzwi wejściowe do mieszkania. Nietrudno było samodzielnie skonstruować urządzenie, które po uchyleniu skrzydła drzwi zamykało obwód elektryczny powiązany z elektrycznym dzwonkiem zamontowanym za lustrem szafki na buty w przedpokoju. Wtedy należało szybko nacisnąć przełącznik ukryty za krawędzią owej szafki i alarm przestawał działać.

Cała operacja zajmowała raptem kilka sekund, więc nie było ryzyka zaalarmowania sąsiadów.

Jeśli jednak drzwi do mieszkania sforsował obcy, to nie wiedział jak wyłączyć denerwujący dzwonek. Wiadomo, że na złodzieju czapka gore, więc alarm musiał źle wpływać na jego spokój.

Podenerwowany złodziej musiał dostrzec mały kinkiet zawieszony na ściance szafy ubraniowej. Jego żarówka świeciła z siłą piętnastu wat i wabiła oczy na ozdobiony koralikami sznurek zwisający z obudowy kinkietu. Oczywiste, że pociągnięcie za sznurek powinno wyłączyć nie tylko lampkę, ale też zlikwidować mogący kogoś sprowadzić hałas... Wydawało się to niemal oczywiste. W rzeczywistości była to pułapka, która niczym zapalnik przeciwpiechotnej miny czyhała na osobę nieobeznaną z systemem.

Ciemny miesiąc /Wojciech Banaszak 2015/.

Sznurek nie był związany z obwodem elektrycznym żarówki a dzwonka w przedpokoju, lecz przechodził przez dziurkę w ściance szafy, a po drugiej stronie kończył drewnianym kołeczkiem rozdzielającym dwie blaszki. Usunięcie klina pozwalało na zetknięcie się blaszek i włączało obwód dzwonka zlokalizowanego na korytarzu. Tego samego, który miał się włączać po nieuprawnionym pokonaniu okna. Wyłączenie tego dzwonka było możliwe tylko wtedy, gdy potrafiło się odnaleźć wyłącznik dobrze ukryty we wnętrzu szafy, a to było w zasadzie niemożliwe bez podpowiedzi właścicieli mieszkania.

Pospolity złodziej - włamywacz nie mógł znać działania tak nietypowego systemu, więc nawet jeśli pokonał drzwi czy okna, musiał wykazać się totalną obojętnością na hałasy systemu lub uciekać, gdzie pieprz rośnie.

Wojciech Banaszak

Dedykacja: Pani Magdalenie z Gdańska